W trakcie dwudniowej wycieczki do Warszawy, jaką
uczniowie MOA pod opieką swoich nauczycieli odbyli w sobotę i
niedzielę 1-2 października br, udało nam się w całości zrealizować
program, przygotowywany już od czerwca. Pierwszym odwiedzonym
miejscem było Muzeum Polskiej Techniki Wojskowej, położone na
Sadybie. Powodem, dla którego udaliśmy się właśnie tam, była chęć
obejrzenia kapsuły statku kosmicznego Sojuz 30, tej samej, we
wnętrzu której polski kosmonauta, ówczesny pułkownik Mirosław
Hermaszewski odbył swoją podróż na stację kosmiczna Salut 6, aby po
sześciu dniach pobytu na orbicie bezpiecznie wrócić na Ziemię.
Niestety spotkało nas niemałe rozczarowanie. Kapsuła oczywiście
jest, można ją zobaczyć, ale stan tej ekspozycji przynosi wstyd
zarówno samemu Muzeum, jak też jego władzom zwierzchnim. Statek
kosmiczny spoczywa sobie bowiem pod prowizorycznym zadaszeniem z
blachy falistej godnym podmiejskiego śmietnika, bez należnego opisu,
w otoczeniu przedmiotów należących do zupełnie innej bajki. Nie tego
spodziewa się turysta, chcący zapoznać się z tym znaczącym dla
polskiej historii eksponatem. Złe wrażenia z odwiedzin w tym miejscu
zostały jeszcze spotęgowane prostymi błędami ortograficznymi na
tabliczkach, oznaczających wystawiane eksponaty. Stan tych napisów –
odłażąca farba, niektóre mało czytelne – sprawia wrażenie, że nikomu
nie zależy na osobach odwiedzających muzeum. Co prawda wstęp na
wystawę jest bezpłatny, ale nie tłumaczy to faktu kompletnego
zaniedbania tej rozległej i bogatej w eksponaty, a tak marnie
przedstawionej prezentacji osiągnięć polskiej techniki. Bezpośrednio
z Sadyby podjechaliśmy pod Pałac Kultury i Nauki, noszący niegdyś
imię Józefa Stalina. Kolejka po bilety poruszała się dość szybko i
po kilkunastu minutach byliśmy już na tarasie widokowym,
umieszczonym na wysokości trzydziestego piętra budynku. Przy dobrej
pogodzie panorama miasta i okolic wyglądała okazale, choć
w
prawidłowej identyfikacji widzianych obiektów niewiele mogły pomóc
tablice orientacyjne, pochodzące najwyraźniej z innej, o wiele
wcześniejszej epoki. Wyjazdowi na taras towarzyszyło zwiedzanie
wystawy opisującej proces ewolucji człowieka. To już była ekspozycja
na porządnym poziomie, można było tam spotkać kuzynów z bocznej
linii, a także zostawić swój ślad na sztucznej ścianie. Nadchodzący
wieczór zmusił nas do pewnego pośpiechu, zbliżała się bowiem godzina
osiemnasta, czas zarezerwowany na pokaz w nowoczesnym Planetarium
(pisaliśmy już o nim). Pokaz ten, składający się z prezentacji
„Niebo nad Warszawą” oraz z filmu o czarnych dziurach, robił
wrażenie, a wysoka jakość obrazów nocnego nieba wywoływała zachwyt
widzów. Zdążyliśmy jeszcze odbyć krótki z konieczności spacer po
warszawskiej Starówce, aby wreszcie dotrzeć do naszego schroniska,
mieszczącego się w dzielnicy Wawer. Dwadzieścia minut jazdy
autobusem, i oto byliśmy w innym świecie. Niewielkie zagajniki,
niewysokie budynki, wokoło cisza i spokój – to wszystko sprzyjało
dobremu wypoczynkowi, nawet mimo wieloosobowych pokoi. W niedzielę
rano, po lekkim śniadaniu wyruszyliśmy ponownie ku centrum stolicy,
aby ponownie, tym razem w świetle dnia, pospacerować po Starówce,
choć czasu nie było za dużo. O godzinie 11.20 weszliśmy bowiem na
teren wystaw stałych CNK, aby tam zanurzyć się w świat
eksperymentowania i nauczania przez zabawę, a w każdym razie
z
wielkim udziałem beztroski. Trzy godziny spędzone na wędrówce od
stanowiska do stanowiska, od tematu do tematu, własnoręczne
i
prowadzone z udziałem wszystkich zmysłów procesy poznawcze, to
wszystko stworzyło bardzo bogatą kolekcję doznań. Wyniki tego pobytu
jeszcze długo będą nam służyć w naszej codziennej astronomicznej
praktyce, a pewnie za niedługo ponownie wybierzemy się do tak
fascynującego miejsca, jakim jest Centrum Nauki Kopernik.
W wycieczce wzięło udział 47 osób – uczniów, nauczycieli – opiekunów
oraz członków ich rodzin. |